Fanatyzm |
Czwartek 23 Lipiec 2009 15:10:47
Fanatycy nigdy nie byli i nie będą potrzebni. Zawsze będą szkodliwi.
Nie są potrzebni fanatycy, potrzebni są ludzie rozsądni.
Przede wszystkim myślenie, nie zaślepienie.
Kłusownictwa i nadmiernej eksploatacji naszych wód nie zwalczy się ani fanatyzmem, ani jakąkolwiek ideologią. Tu są potrzebne mądre ograniczenia: nowa ustawa i przestrzeganie prawa. Z tym jest u nas najgorzej, ale fanatyzm także w niczym tu nie pomoże. Co gorsze, fanatyzm może skutecznie ośmieszyć nieraz słuszne w założeniu działania.
Andrzej
p.s.
I ten, co bierze płotkę dla kota, i ten co jej nie bierze, jest tak samo godnym szacunku wędkarzem. Na brak szacunku (mówiąc delikatnie) zasługują ci, którzy łamią ustalone zasady, a takich nie brak. Nie uważaj za lepszych tych, którzy ryb nie zabierają, bo w niczym lepsi nie są. Więcej na ten temat napisał Ryszard.
![]() ![]() |
Powiązane z |
20.07.2009 10:37
na początek prosze o zapoznanie sie z tym tekstem:
http://wedku...e-no-kill,12129
jak w temacie chcialbym sie odnieść do niektorych Mistrzów Wędki ,
którzy pastwilili sie na mnie za moje rzekome mięsiarstwo!!!
Popierwsze problem nie jest taki czarno biały jak to sie niektórym Kolegom wydaje.
jestem gorącym zwolennikiem wypuszczania ryb !!!
a tymczasem ludzie mnie nie znający , wyzywają mnie od miesiarzy itp.
wkładając do jednego wora z kilkutysięczną rzeszą emerytów (członków PZW)wędkujących codziennie i wyławiającymi kilogramy drobnicy przerabiając ją na rybne klopsy mielone !!
co ciekawe ,ludzie ci - jak sie ich zapyta o warunki panujące na wodzie - zawsze ,ale to zawsze twierdzą :"że nie bierze" a siata pełna.
Nie jestem członkiem PZW ,karta lezy w szufladzie,nie opłacam składek od kilkunastu lat ,własnie dlatego, ze widze takie draństwo dookoła!!Tym bardziej zabolały mnie takie zarzuty!!
ze zdziwieniem przyjąłem tez fakt ze odsądzano mnie od czci ,takze za to ,ze pochwaliłem sie z innymi miejscem połowu.
widac przeglądający ten portal wędkarze ,podobni są do tych miesiarzy emerytów i za nic w świecie nie pochwalili by sie swoimi terenami łowieckimi.
Panowie : nie znacie mnie , a nazywacie mordercą!!!
Osobiscie wędkuję rocznie moze 5-10 razy .
Zawsze wypuszczam ryby nie tylko dlatego że ich nie jadamy w mojej rodzinie ,
ale tez dlatego ze przykro jest mi zabijac zywe stworzenia!!!
Opublikowany przeze mnie karp ,został natychmiast wypuszczony do wody(zresztą ktokolwiek normalny ,włożył by do garnka karpia wiekszego niz te wigilijne??)
co do moich linów to dwa pierwsze połknęły bardzo głęboko haczyk - moze to przez moj brak doswiadczenia ,
ale uznałem iz nie bede ich dodatkowo męczył wyciągając haczyk i je uśmierciłem!!!
ostatnie pytanie:
czy nigdy nie zdazyło sie Wam złowionej ryby wziąc do domu???
pozdrawiam
ps. inną kwestią jest jakośc moich zdjęc i tutaj przyjmuje krytyke z pochyloną głową .
następne na pewno będą lepsze ,o ile oczywiście mnie stąd nie wyrzucicie....
Artur Wilkowski <marchosias.USUNangelUKRYTY@FILTRSPAMUgmail.USUNcom>
22.07.2009 11:00
Witam
Przeczytałem text no kill i uważam za żenujące jest faktycznie aby pożeracze (emeryci-darmozjady amatorzy drobnicy) wypowiadali się na temat wypuszczania ryb, sam zabieram od czasu do czasu do domu rybkę i nie uważam tego za przestępstwo, niech każdy patrzy na siebie. Podział wędkarzy powinien być taki: hobbyści i wyżeracze wszystkiego. Tomku Michalski nie przejmuj się, jestem z Tobą i osobiście tępię pseudo-wędkarzy, emerytów darmozjadów, zresztą niech im woda lekką będzie.
Pozdrawiam
22.07.2009 16:46
Drodzu Koledzy podział środowiska to najgorsze co może być, a wynika jedynie z braku zrouzmienia lub ...głupoty. Ja osobiści nie potrafie pojąć argumentacji dotyczącej wypuszczania absolutnie wszystkiego co uda się złowić. Chyba, że apelują o to ludzie, którzy nigdy nie byli nad wodą.... O co chodzi? Otóz nie wszystkie ryby nadają się po połknięciu przynęty do wypuszczenia, a powrót ryby do swojego środowiska, aby pływała w agonii jest chyba średnio rozsądne...
23.07.2009 12:05
Nic gorszego jak naginanie świata do jakiejkolwiek ideologii.
Wędkarstwo jest formą korzystania z darów przyrody. Rzecz w tym, aby korzystać rozsądnie i z umiarem. I o tym powinni pamiętać gospodarze wody ustalając różnego rodzaju ograniczenia, i wędkarze, ograniczając ilość zabieranych ryb, jak również ograniczając samo łowienie. Bo tzw. "kłucie". też nie jest obojętne dla przyrody. Jednym słowem umiar.
Natomiast podziały na lepszych i gorszych, na tych "etycznych" i "nieetycznych" to niepotrzebna wojna ideologiczna. Ten który wypuszcza nie jest w niczym lepszy od tego, który ryby zabiera.
Piętnować należy natomiast wszelkie formy naruszeń regulaminów.
Pisałem o tym wielokrotnie przez ponad 10 lat, szkoda, że ten temat stale wraca, jakby nie było prawdziwych problemów.
Andrzej
23.07.2009 12:47
Mysle ze potrzebni są tacy FANATYCY jak my żeby choc troszkę zrównoważyc potężne kłusownictwo i miesiarstwo w Polsce!!!A ci którzy biorą kilka płotek dla kota albo biorą bo ,,jak ja nie wezme to ktoś inny weźmie '' na pewno nie równi z wędkarzami no kill
24.07.2009 08:50
Andrzeju , no kill jest postawą moralną , zaś catch and realease jest koroną wędkarskiego rozsądku . Czyżby nie ??
24.07.2009 11:41
Owszem, jest to postawa.
Czy moralna? To już można dyskutować, w każdym razie postawa wobec ryb i pewien sposób wędkowania. Pewien styl, może nawet „moda”? I wszystko jest w porządku, póki się jej nie narzuca innym.
Wypuszczam rybę, daruję jej życie, bo tak chcę, bo tak sobie postanowiłem, bo taki styl wędkowania sobie przyjąłem, bo mam taki kaprys, bo nie jest mi ta ryba jako zdobycz do niczego potrzebna itd. To wszystko określa moje indywidualne podejście do wędkowania. I tyle. Nie mogę oczekiwać, że podobnie postąpią inni, bo nie mam takiego prawa. Tak samo, jak nie mogę oczekiwać, że będą te ryby wbrew sobie zabijali i zabierali. To jest ich prawo i to jest moje prawo. Wszystko oczywiście musi się mieścić w ramach ustalonych przez gospodarza łowiska i przez przepisy wyższego rzędu.
Czy C&R jest „koroną wędkarskiego rozsądku”? Znowu nie wiem, nie odpowiem ani twierdząco, ani przecząco. To znowu zależy.
Ja na to patrzę tak, każda woda ma swoje określone możliwości odtwórcze - zresztą nie tylko woda, problem dotyczy nie tylko wędkarstwa, ale wszelkich form korzystania z dóbr przyrody – przy wodzie i rybach jednak pozostańmy. Te możliwości są oczywiście różne, inne dla małego potoku, inne dla rzeki, jeszcze inne dla jeziora czy zaporówki. Z każdej takiej wody można bez spowodowania uszczerbku zabrać określoną ilość ryb określonego gatunku. Inną drapieżników, inną ryb spokojnego żeru, aby nie naruszyć...
No właśnie czego nie naruszyć?
Na pewno możliwości reprodukcyjnych, czyli stada podstawowego, ale to już jest absolutne minimum, ściana. Aby nie naruszyć równowagi - to już lepsze określenie. I aby nie naruszyć także ... powiedzmy „atrakcyjności łowiska”. To jest już pojęcie nam wędkarzom bliższe, choć może trudniejsze do zdefiniowania i być może dla kogoś, przyzwyczajonego do postrzegania rybactwa w kategoriach użytkowych, niezupełnie zrozumiałe, albo nawet trudne do przyjęcia.
Pozostańmy jednak przy tej atrakcyjności. Też nie jest jednoznaczna. Dla mnie np. może oznaczać to obecność okazów i możliwość spotkania z „rybą życia.” Przy czym ilość tych okazów powinna wynikać z jakichś naturalnych proporcji (wiadomo, okaz jest z definicji czymś wyjątkowym). Niby oczywiste, ale dla jednego już 5 kg karp może być rybą życia" i "okazem". Ktoś inny znowu chciałby, aby w tej wodzie były same „okazy”, np. same karpie po 30 kg, czy szczupaki powyżej metra, co już jest wypaczeniem. Obecność samych dwucyfrowych karpi, metrowych szczupków czy 60 cm pstrągów, jest już jakimś wypaczeniem, czymś nienaturalnym i możliwym tylko w warunkach sztucznych, ale i takie łowiska , sztucznie podtrzymywane, są do pomyślenia i do zagospodarowania.
Jak to powinno być moim zdaniem dalej?
Gospodarz powinien zgodnie z możliwościami łowiska, zgodnie z celem łowiska (więc licząc się z potrzebami łowiących) i oczywiście zgodnie ze zdrowym rozsądkiem określić zasady. Określić jakie ryby i w jakich ilościach wolno zabierać, a także jakie trzeba zabierać. Określić również ilość wędkujących w danym dniu, miesiącu czy roku (to może być ważne na małych rzeczkach). Dobre ustalenie takich zasad i wyegzekwowanie ich, to właśnie racjonalna gospodarka. Zasady mogą być bardzo różne. Różne wymiary ochronne i różne limity, także limity miesięczne i roczne. Limity miesięczne, limity roczne, limity „wyjść na wodę” - to coś nowego, dopiero wprowadzanego na niektórych wodach i przyjmowanego bardzo różnie, nie zawsze ze zrozumieniem. Wielu chciałoby łowić bez takich ograniczeń, posługując się np. C&R jako pewnego rodzaju „protezą” takich szczegółowych zasad – bo skoro ryb nie zabieram, to mogę tę samą rybę złowić wielokrotnie i za każdym razem będzie ona większa. Prawda?
Tak jednak nie jest. Po pierwsze, każdy kontakt ryby z człowiekiem to dla niej stres. Po drugie, pomimo wszelkiej ostrożności pokłute ryby mogą to odchorować, po trzecie, wielokrotnie kłute przestają reagować na przynęty, co też obniża komfort łowienia, po n-te wreszcie, dla ryby nie jest to przyjemne, a wręcz przeciwnie. O tym nie myślimy i tego nie bierzemy pod uwagę, ale jeżeli chcemy uważać się za tych „moralnie lepszych”, chyba powinniśmy liczyć się także z odczuciami ryb, w końcu bądź co bądź żywych istot? Czyż nie? Czy więc łowienie dla samego łowienia jest usprawiedliwione? To przecież tylko nasz egoizm, nasza przyjemność, nasza rozrywka!
Najbliższe mi są tu rozważania Ernesta Hemingwaya (np. w opowiadaniu „Rzeka dwóch serc” (Nick zabrał tylko dwa pstrągi, bo tyle tylko potrzebował i dalej przestał łowić), albo „Stary człowiek i morze” ) „...więc przeprosiliśmy rybę o zabiliśmy ją szybko” czy też dotyczące polowania w „Zielonych wzgórzach Afryki” („Mięso zjadalimy a zabieraliśmy skórę i rogi” czy „”całe to nasze polowanie wpisuje się w odwieczne zabijanie i zjadanie” – wszystkie cytaty z pamięci, więc mogą nie być dosłowne, ale zachowujące myśl Autora.
Więc moim zdaniem C&R wcale nie jest jakimś „ukoronowaniem” wędkarstwa. Jest jakąś jego formą, czasem koniecznością wobec braku lepszych rozwiązań, moim zdaniem nieuchronnych.
Pytanie, w którą stronę wędkarstwo dalej pójdzie? Czy w kierunku ostrych limitów, trudnych do przyjęcia (np. 3 pstrągi rocznie, 10 szczupaków rocznie, 30 wyjść na wodę itp.) Czy też w kierunku tworzenia odcinków C&R? Nie wiem. Tu nie ma mądrych. Każda forma ograniczeń ma zwolenników i przeciwników. Każda wymaga dobrego pilnowania (koszty!) Każda może skutkować zmniejszeniem zainteresowania wędkarstwem - co niby byłoby korzystne, ale znowu zwiększy koszty. Poza tym są wody i są gatunki ryb których ilość należy ograniczać. Np. na naszym Zalewie Zemborzyckim należy ograniczać leszcze, krąpie, płocie i karpie. Tu nie powinno być limitów, a nawet zachęta do zwiększonych połowów i zabierania tych ryb. Czy należy zmuszać wędkarzy by je zabijali?
Myślę, że nie należy za bardzo wnikać w rozważania nad „moralną” stroną wędkowania. Moralność dotyczy innych dziedzin życia i nie mieszałbym jej z wędkarstwem.
Postawa C&R czy NK niech zaś będzie indywidualną postawą wędkarza, przez niego stosowaną. Bez żadnej formy narzucania innym takiego podejścia ani też bez oczekiwania od kogokolwiek aby „się nawrócił”. Niech każdy wędkuje w zgodzie z sobą, z własnymi zasadami, byle w ramach ustalonych przez gospodarza łowiska. A te zasady oby były jak najlepiej dostosowane do możliwości wody.
Przepraszam za tak długi wywód, ale to się moim zdaniem należało.
Mam nadzieję, że Cię nie zanudziłem.
Pozdrawiam
Andrzej
24.07.2009 16:46
Andrzeju , jesteś jedną z jaśniejszych postaci środowiskowego internetu , ani apostoł klęski , ani tępe , mało lotne anty PZW , to i czytało sie chętnie ..
Ja nie potrafię tak precyzyjnie oddzielać ducha od materii , ale w kaznodziejstwo nie popadam . Przyjmijmy że moralność to zespół dobrze umotywowanych nakazów , zakazów i poleceń . C&R w naszej krajowej rzeczywistości to nie jest moda , kserokopia ze świata ani fanatyzm . Ten ostatni termin jest nadużyciem retorycznym . To jest świadomy wybór i chyba jedyna szansa na jakiś zachowek na przyszłość . Prawdopodobne jest że drażni zachowawczą obyczajowo część wędkarzy, taka postawa wpędza w dość nieżręczną sytuacje , bo trzeba się do niej jakoś odnieść . Bywa to trudne . Byle nie na zasadzie młody jesteś , mleko ci kapie , albo poczekaj , zobaczysz jak to jest ..
Może jest to przedłużanie agonii naszych rzek i jezior , ale wolę to , niz udławienie sie kęsem ż ostatniego bolenia czy dzikiego pstrąga . Połowiczny c&r to bękart intelektualny .
Jak jest każdy widzi . Oprócz nielicznych towarzystw , które mają dość woli i siły aby brać wodę i nią zarządzać , jest pustynia . Znając ten kraj obawiam się , ale dopuszczam w wyobrażni rzeki jako spółki cywilne , albo też i z o.o. zapełniane dorażnie rybim czipowanym Frankensteinem , albo inną formą upragnionego przez utylitarną bracią wędkarską białka . Dlatego nie dokładam się o przybliżenia tej wizji , beretowaniem oraz szamaniem resztek niedawnej świetności . C&R jest więc lepszą edukacyjnie formą przeżywania hobby , niż wełna nie wełna . .
24.07.2009 18:21
Nakazami nie da się wszystkiego uregulować. To już przerabialiśmy. Niech więc nakazy obejmują to, co muszą. Pozostaje więc dobra wola – i tu miejsce na, powiedzmy, wyższą świadomość. I na rozsądny wybór. Tylko niech to będzie wolny wybór, a nie postawa wymuszona pod presją. Właśnie takiego wywierania presji nie lubię. Często w dobrej wierze ktoś bywa nadgorliwy – może to właściwsze określenie niż „fanatyzm”. Nadgorliwość także nie jest czymś dobrym.
Zgadzam się, że nasze wody są mocno przetrzebione (może z nielicznymi wyjątkami), a nasz model wędkarstwa przestarzały i musi ulec zmianie, musi być dostosowany do możliwości wód, które nie wykarmią setek tysięcy.
Zgadzam się też, że czekając na dobre rozwiązania ustawowe (które ciągle są daleko i nie doganiają rzeczywistości), jak też na śmielsze decyzje okręgów – w końcu gospodarzy wód, odpowiedzialnych za ich stan, C&R jest jakąś namiastką. Jakąś formą oszczędzania rybostanu, jakąś formą tak potrzebnego umiaru. Oby tylko nie była traktowana jako ideologia. Mądry człowiek, zdający sobie sprawę z konieczności ograniczeń, nie będzie dobijał resztek tych gatunków, których naprawdę jest mało. Nie musi taszczyć do domu zdobyczy; niejadalnego bolenia, czy kolejnego szzupaczka. Ale zostawmy mu tą decyzję.
Być może taka dyskusja powstrzyma kogoś od piętnowania innych i wyzywania od mięsiarzy? Być może także zwróci uwagę na potrzebę większej ochrony i większego umiarkowania? I na potrzebę lepszej gospodarki? Oby.
Na koniec optymistycznie.
Ryby są płodne i rosną też szybko. Jeżeli zapewni się odpowiednie warunki, to nasze wody dość szybko mogą się odrodzić. I mogą zakasować łowiska angielskie tu wspominane, o ile uda nam się powstrzymać nadmierną eksploatację. C&R jest taką formą. Na dwóch naszych rzeczkach lubelskich wydzieliliśmy kilkukilometrowe odcinki, gdzie nie wolno zabierać pstrągów. Różnicę już widać. Nawet nieduży limit pomnożony przez dużą liczbę chętnych przekłada się na setki kilogramów, a małe rzeczki takich ilości nie nastarczą...
Pozdrawiam serdecznie
Andrzej
p.s.
Nie chcę uchodzić za moralizatora, jeżeli moje wypowiedzi tak wyglądają, to wbrew moim intencjom. Po prostu przedstawiam swój pogląd i staram się go uzasadnić.
24.07.2009 18:29
i pięknie Pan to Panie Andrzeju podsumował.
myśle ,że nie ma sensu ,dalej wałkować tego tamatu.
pozdrawiam
Tomasz Michalski
24.07.2009 23:13
Ja tam sobie myślę, ze całą tę dyskusję można sprowadzić do "rozumienia biblii".
Może zatem podsunę Wszystkim te 10, już bardzo dawno temu sformułowanych, wędkarskich przykazań:
http://www.f...anguage)/pol-PL
Gdy wczytamy się w ich treść.... wyjaśni ona nam zarówno postawy NK jak i C&R
Nic te przykazania nie tracą na aktualności mimo, że sformułowano je już prawie 100 lat temu (może 10-te wypadało by ująć teraz nieco inaczej).
25.07.2009 08:34
24.07.2009 12:04
23.07.2009 15:10
Fanatyzm to zaślepienie. To aprioryczne przyznawanie sobie racji. I, jak pokazuje życie (i historia i niestety współczesność), podłoże wielu nieszczęść...
Fanatycy nigdy nie byli i nie będą potrzebni. Zawsze będą szkodliwi.
Nie są potrzebni fanatycy, potrzebni są ludzie rozsądni.
Przede wszystkim myślenie, nie zaślepienie.
Kłusownictwa i nadmiernej eksploatacji naszych wód nie zwalczy się ani fanatyzmem, ani jakąkolwiek ideologią. Tu są potrzebne mądre ograniczenia: nowa ustawa i przestrzeganie prawa. Z tym jest u nas najgorzej, ale fanatyzm także w niczym tu nie pomoże. Co gorsze, fanatyzm może skutecznie ośmieszyć nieraz słuszne w założeniu działania.
Andrzej
p.s.
I ten, co bierze płotkę dla kota, i ten co jej nie bierze, jest tak samo godnym szacunku wędkarzem. Na brak szacunku (mówiąc delikatnie) zasługują ci, którzy łamią ustalone zasady, a takich nie brak. Nie uważaj za lepszych tych, którzy ryb nie zabierają, bo w niczym lepsi nie są. Więcej na ten temat napisał Ryszard.
23.07.2009 20:42
co wyżej to przyznaje racje troszke nie fortunie sie wyraziłem.Ale do tego co pod ps nie moge sie zgodzic wszyscy ludzie są równi !!!tyle że mordowaniu ryb bez większego celu mówię NIE !!! nadzieja w młodych WĘDKARZACH oni już myslą inaczej rozsądniej mie mają poglądów rodem z PRL !!! licze na nich !!! http://sg-ka...m.blog.onet.pl/
23.07.2009 23:04
…ponoć lubi się wyszumieć. Nie dziwi mnie więc to emocjonalne podejście. Tylko... że na emocjach też się daleko nie zajedzie.
Nie myśl, że tylko młodsi wędkarze mają pomysł jak powinno wyglądać wędkarstwo w Polsce. Za krόtko żyjesz, za mało wiesz. Wiele mόgłbyś się jeszcze nauczyć od tych wędkarzy emerytόw.
I nie przywalaj na oślep peerelem czy zbowidem, nie masz żadnych podstaw by kogokolwiek obrażać.
Mniej emocji, więcej rozsądku i umiaru.
Andrzej
24.07.2009 11:40
nie mam zamiaru nikogo obrażac nie jest to moim celem i nie odbieraj mnie w ten sposób !!!Co napisałem wynika z moich obserwacji różnych dziwnych ruchów w moim związku wiec podejścia do PZW nie zmienię.byłem członkiem 2 lata karta mam nie opłaconą to protest przeciw marnowaniu moich pieniędzy (jak i cały nasz team) ,łowie na starej żwirowni mamy świetne efekty(widac to na blogu),a efekty tylko dlatego że na naszej kochanej żwirowni nie trzyma łapy PZW.w przeciwnym razie stało by sie to co z innymi żwirowniami w tym kole.Nikt ale to nikt mi nie wmówi ze zasada no kil jest zła ,niepotrzebna i niema sensu.Gdyby nie ta zasada to w tym roku pewnie złapał bym polowe mniej karpi,bo wiekszośc z nich złapałem w tamtym roku a nikt naszej żwirowni nie zarybia.Nasi koledzy łowią sumy te same co w tamtym roku też je wypuszczają . Jednak się da łowic miec efekty i nie zarybiac.Wiec dlaczego nie może byc tak wszędzie?powiecie że ludzie nie maja co jesc i zabieraja ryby ok u nas też przychodzą wędkarze po kilka płotek biorą ile im trzeba i jadą a ci którzy brali worami już nie przyjeżdżają (...).gdyby każdy darował życie co drugiej rybie bylo by znacznie jepiej
24.07.2009 12:48
Nie odebrałem Twojej wypowiedzi ten sposób – gdyby tak było, nie odpisałbym.
Wiem, że młodzi ludzie bywają niecierpliwi i często wypowiadają się skrótowo – to prowadzi jednak do uproszczeń, a nie można wszystkiego upraszczać. Co dobre dla żwirowni nie musi być dobre dla np. jeź. Śniardwy.
Nie zupełnie masz rację oceniając gospodarkę na wodach PZW. Tu też się wprowadza zmiany, idą wolno, gdyż łatwiej coś ustalić w małym gronie, coś, co obowiązuje na małym kawałku wody, niż coś, co ma obowiązywać na setkach tysięcy ha wód. Trzeba - niestety - liczyć się też z kosztami, np. z podwyżkami opłat, ze zmniejszeniem wpływów itd.
Przykład.
Jesienią 2007 r. melioranci przeryli rzekę Por, jedną z rzek pstrągowych Roztocza. Pozbawili jej na wielu kilometrach roślinności. Pstrągi straciły kryjówki, ograniczono też im bazę pokarmową. Pstrągi przemieściły się, stały się też łatwiejsze do wyłowienia. Skutkiem tego już na początku sezonu 2008 doszło do znacznego przetrzebienia tych pstrągów. Niektórzy jeździli po kilka razy w tygodniu i wracali z kompletem. Pod wpływem protestów ZO PZW Zamość – gospodarz łowiska – wprowadził ostre ograniczenie: zakaz zabierania ryb z rzeki Por. I zrobił się spokój. Zamiast dotychczasowej presji - po kilka samochodów na każdym moście – rzeka wyludniła się. Można było nie spotkać nikogo innego, poza strażnikami. Można było łowić ładne pstrągi, które wracały do wody. Oczywiście całkowicie kłusownictwa nie udało się wyeliminować, a bardzo wielu wędkarzy oprotestowało te zmiany. Jeden nawet groził sądem.
Zmniejszyły się znacznie wpływy z opłat i gospodarze łowiska musieli w następnym roku złagodzić te zasady. Po kilku spotkaniach wypracowano inne. Pozostawiono kilkukilometrowy odcinek NK, a na pozostałych wodach wprowadzono limit dzienny 1 szt., wymiary widełkowe (powyżej 50 cm pstrągi są nietykalne) oraz limit wyjść na wodę. Więcej na ten temat na stronie zamojskiej. Podwyższono też opłatę. Nie wszystkim się to podoba, jedni uważają, ze to zbyt restrykcyjne, inni, że ograniczenia są za małe. Nie tak łatwo wszystkim dogodzić, a gospodarz musi się z tym liczyć. Musi liczyć się z kosztami, także niestety z wyborcami, a także musi spełniać wymagania zapisane w umowie dzierżawnej (ilości zarybień).
Na lubelskich rzeczkach też zrobiliśmy odcinki NK, a na pozostałych wprowadziliśmy oprócz limitu dziennego 2 szt., także limit miesięczny 4 szt. Planowany limit roczny 3 szt. nie uzyskał aprobaty. Więc widzisz, temat jest bardziej złożony, jeżeli wyjdzie się poza swoją żwirownię czy gliniankę.
Na temat wielokrotnego łowienia tej samej ryby, oraz czy to jest czymś lepszym czy nie, napisałem gdzie indziej i nie będę się powtarzał.
Powtórzę za to: niech każdy wędkuje jak chce, w zgodzie z samym sobą, byle w ramach ustalonych przez gospodarza łowiska. I nie narzucajmy jedni drugim swojej wizji świata w żadnej dziedzinie, bo to jest bardzo złe i bardzo niebezpieczne. To jest właśnie ten fanatyzm. Szanujmy siebie wzajemnie.
Wodom cześć!
Andrzej
24.07.2009 08:27
to samoloty wbite w WTC, to łagry, obozy koncentracyjne, Czerwoni Khmerzy i wiele innych okropności tego świata. My wędkarze to pasjonaci i takiego określenia wolę używać. O ile fanatyzm budzi skojarzenia negatywne, o tyle pasja jest powodem do dumy i często podziwu. Pasja do oddawanie się bez reszty swoim zamiłowaniom. Fanatyzm nie ma z tym nic wspólnego. Jest chorym wypaczeniem idei, które z poniekąd dobrych założeń przerodziły się w obłędne ich realizowanie i narzucanie na siłę innym. Czy ortodoksyjni Żydzi to fanatycy? Czy Islamscy Fundamentaliści to fanatycy? Czy członkowie Alkaidy to fanatycy? Odpowiedz sobie sobie sam i określ czy jesteś fantykiem czy pasjonatem.
22.07.2009 19:05
o tym właśnie pisałem .ryby które zjadłem z apetytem , miały głęboko połkniete haczyki!!!!
Krzykacze pewnie by wypuścili je spowrotem ,a haczyki by sie rozpuściły...
a jak to sie ma do fizjologii ryb??
np. taki dorsz wyciągniety z głębokości 20 kilku metrów ....
pewnie mu pękł pęcherz pławny....
a leszcze czy szczupaki wyciągniete z głebokiej toni- 7-10 m???
przegladając ostatnio prase wedkarska spotkałem sie z ciekawym artykułem dotyczacy wypuszczania ryb sztucznie wprowadzonych do naszych wód...
myśle o karpiu - jest to ryba która zyje w kazdej wodzie ,takze tej poza klasowej, wyzera zarcie autochtonom np linom,do tego nie wyciera sie prawie wcale w naturze!!!
22.07.2009 20:24
Na temat propagowania i stosowania zasady no kill, na RO napisano już takie epistoły, że kolejne niewiele wniosą do tematu. Nigdy nie byłem zwolennikiem totalnego no kill. W mej opinii jest to swoista dewiacja wędkarstwa. Kreowanie no kill jako sposobu na poprawę rybostanu, jest w swych założeniach błędne i skutku raczej nie przyniesie. Kuriozalnym jest to, że dzisiejszymi piewcami metody no kill są wędkarze, którzy swego czasu chwalili się swoimi sukcesami wędkarskimi i raczej ryb nie wypuszczali. Zakładając, że tylko krowa nie zmienia swych poglądów a oni tak, można ewentualnie przyjąc, że optyka uległa zmianie. Szkopuł w tym, że przeszli z jednej skrajności w drugą. Wędkarze nie są i nie powinni byc filantropami. Ten obszar pozostawmy różnego rodzaju donatorom, łożących na szczytny cel. Wędkarze powinni być przede wszystkim gospodarzami i gospodarzyć umiejętnie na powierzonym ich pieczy majątku. Zapewne totalny no kill leży przede wszystkim w interesie działaczy, bo nic nie robiąc można cosik tam poprawić. Ale to tylko mrzonka. Nie złowi wędkarz, wyłowi rybak z PZW czy kłuser. Jakby nie patrzeć d.pa zawsze z tyłu. Nie wpadajmy w ortodoksyjną obsesję. Płacąc składkę na ochrone i zarybianie, nabywam moralne prawo do korzystania z pożytków, czyli mam prawo zabrac złowioną rybę, zgodnie z zapisami prawa. To ja, jako wędkarz powinienem być świadomym tego, czy zabranie ryby będzie znaczącym uszczupleniem zasobności wody. Reszta dyskusji jest tylko powielaniem schematów i głupot.
23.07.2009 11:55
23.07.2009 13:01
To pierwszy wątek od dłuższego czasu. Fanateria (nowe słówko) No Kill głoszona przez rózne grupy znanych mi wędkarzy czasem przechodzi w formy tak podłe w odbiorze, że dyskusja jest poprostu bezcelowa. Ryś piszesz, że totalny NK leży w interasie działaczy. Otóż nie do końca. Jest wiele przykładów na inne podejście do tematu przez zarządy kół czy okręgów. Przykłądem niech będzie ZO Lublin, który po bojach zdecydował się wreszcie na wprowadzenie odcinków NK, które działają z resztą z powodzeniem. Nie ma to nic rzeczy z rozwiązaniem zastępczym w stylu NK poprawi liczebność ryb, a my ograniczymy zarybienia. Tu raczej chodzi wykazanie różnicy w ilości dużych ryb w odniesieniu do NK i odcinków "normalnych". Jeśli ludziska stwierdzą, że można, że da się łowić inaczej, że ryby wypuszczone będą dostępne, to prawdopodobnie zmienią podejście do wędkarstwa. Ja sam mam czasem myśli na temat: co bym zrobił z duuuużą rybą? I tu pewnie zaskoczę niektórych. Mam czasem ochotę zabrać rybę, ale tej godnej by poświęcić jej życie, po pierwsze dawno nie złowiłem, a po drugie jakoś nie pasuje mi takie niecelebrowane spożywanie. Więc jeśli pojawi się okazja celebrowanego spożycia to zapewne mając możliwość złowienia i zabrania ryby z pewnością to uczynię. Jakaś forma rozterki jest zawsze gdzieś w głowie i pewnie moje ukryte mięsiarstwo ktoregoś dnia gdzieś się pojawi. Zapewne w ten weekend w Borach Tucholskich. Jak piszesz wędkarstwo to łowienie ryb - jedyne co dodam, to łowienie z głową i zabieranie ryb, które rzeczywiście przyniosą wędkarzowi i np. bliskim satysfakcję.
23.07.2009 13:05
,,Kreowanie no kill jako sposobu na poprawę rybostanu, jest w swych założeniach błędne i skutku raczej nie przyniesie.''kolego Ryszardzie skoro jest prawdom co cytuje wytłumacz mi prosze dlaczego stan łowisk zachodnich tak się różni od naszych???W Angli pierwszą zasadą jest no kill ,licencja jest tam tańsza niż u nas a ryb jest o niebo wiecej !!!!Proszę wytłumacz mi!!!
23.07.2009 14:56
Nie jest powiedziane, że 100% wędkarzy w Anglii i innych równie pięknych krajach nie zabiera ryb. Prawdą jest, że nasi rodacy pracujący na wyspach sporo ryb zjedli.
W tym o czym piszesz chodzi o podejście do łowienia. Osobiście widziałem wiele filmów, choćby "Opowieści rzeki", w których angielscy czy szkoccy wędkarze zabierali zarówno łososie jak i węgorze. Widzisz NK to nie jest przymus ani na wyspach ani nigdzie indziej. Oczywiście z wyłączeniem łowisk, na których obowiązuje. To styl bycia, postępowania i penego rodzaju wyższa moralność wobec, jak to kiedyś rzekł mędrzec, naszych braci mniejszych. Czy chodziło mu o ryby wie tylko on. Św. Franciszek już przed wiekami zwracał na to uwagę. I jest to sygnał, przesłanie by wszystkie zwierzęta traktować z należytym szacunkiem. O to w szczególności chodzi w NK będącym uogólnieniem zbioru zasad C&R, które do NK mają się jak mercedes do malucha. Konia z rzędem temu, kto stosuje się do C&R w 100%. Wracając do anglików. Ich łowienie i wypuszcznie ryb ma wiele podłoży. Jednym z nich jest min. podły smak mięsa ryby (dajmy na to karpia) ważącej 30 czy więcej funtów. Pomijając to. Czy rozsądnym jest zabijanie ryby, której zwyczajnie nie da się zjeść za jednym razem? Nie. To jeden z wielu powodów stosowania zasady NK. Pochodną NK jest właśnie C&R, które to właśnie zasady i ich stosowanie pozwalają na takie postępowanie ze złowioną rybą by w jak najlepszej kondycji wróciła do swojego środowiska. Co zasobności łowisk w ryby, to nie wynika ona z tego, że wędkarze mniej zabierają. Wynika to z samej gospodarki zasobami. Winika, przede wszystkim z mentalności łowiących, ilości pieniędzy w portfelu i możliwości zaspokojenia swoich potrzeb kulinarnych produktami, które można zwyczajnie kupić. Osobiście wolę kupić filet, czy kergulenę i bez dodatkowych stresów wynikających z babraniem się w rybich wnętrznościach, zjeść morską rybę np. z frytkami (danie typowe dla anglików). Wychodzę z założenia, że te ryby i tak są martwe, są gotowe do spożycia, że zwyczajnie się zmarnują, jeśli ich nie kupimy. A łowienie, no cóż lubię i koniec i mam ndzieję, że w czasie pobytu w Borach Tucholskich będzie mi dane złowić godną zabrania rybę i wspólnie z żoną i córką delektować się jej smakiem w atmosferze wieczora tętniącego życiem rzeki. Koniecznie wśród rechotu żab.
23.07.2009 20:32
ale na zachodzie można złapac przyzwoitego szczupaka w byle rzeczce !!! wiec nie chodzi o smak tylko podejscie jest na tyle drobnicy ze jest w stanie urusc i miał niejednokrotnie darowane rzycie dlatego jest!!tansze są licencje bo nie trzeba tak dużo zarybiac i kontroli mniej PO PROSTU KULTURA!!a właśnie tego brakuje nad polską wodą i umiaru.Ja jestem ortodoksyjnym karpiarzem nie zabieram żadnych ryb.mam nadzieje może złudzenie że to zrównoważy choc troszke presje miesiarzy itp,to blog naszego nie formalnego teamu http://sg-ka...m.blog.onet.pl/
23.07.2009 23:10
przepraszam, że off topic, ale zwarcaj uwagę na pisownię. Dzięki.
24.07.2009 11:03
przepraszam jestem dyslektykiem (tym prawdziwym)
24.07.2009 12:57
ale można się z tego wykaraskać - ćwicz, ćwicz, ćwicz, zapamiętuj. Pisz teksty w jakimś edytorze i sprawdzaj pisownię automatycznie. Ja też mam czasem problemy z pisownią różnych, ż, rz i ch. Pisząc oferty sprawdzam je po kilka razy by mieć pewność, że wyjdzie bez baboli. Wklejaj gotowy i porawiony tekst Czytający nie wie, czy ktoś jest dysortografem (bo dysleksja to pojęcie ogólne i ma wiele znaczeń) czy zwyczajnie nie wciska ALT pisząc "ó", "ż" czy inne ogonki.
Nie widziałem zdjęć, o które poszło to całe zamieszanie, ale moja rada jest taka: jeśli robisz zdjęcie najpierw dobrze przemyśl co chcesz zrobić, co pokazać. Weź pod uwagę jakie opinie na temat zdjęcia mogą się pojawić. Oglądaj galerie innych użytkowników, wybierz dwóch trzech autorów, po dwa, trzy najlepsze zdjęcia i na ich podstawie określ, jakie walory fotografii wpłynęły na ich ocenę. Potem wystraczy odnaleźć w sobie to coś, co obserwcję innych przełoży na Twoje zdjęcia i tyle. Nieco trudniej jest ze zdjęciami żywych ryb, ale to juz inny temat.
Przedewszystkim się nie żrażaj - każdemu na portalu zdażają się babole i różne wpadki. Nie jesteś pierwszy, ważne żebyś więcej nim nie był.
24.07.2009 09:42
wiele rzek i jezior w krajach zachodnich ma jednego konkretnego gospodarza lub właściciela. Słyszałem od chopaków z Vision Polska o rzece, na której jest trzech właścicieli i tylko jeden udostępnił swój odcinek do wędkowania i sprzedaje licencje. Jeszcze raz podkreślam - wszystko zależy od mentalności społeczeństwa i ogólnej świadomości. Od ilości kaszy w misce i tego czy codziennie trzeba o tę kaszę walczyć. Żadna siła nie zmusiła by mnie dzisiaj do zabrania 15 cm płotek i ich smażenia. NIE. Nie powiem, miałem takie chwile w życiu, że potrafiłem przynieść do domu 30 uklei, bo nic innego nie złowiłem. Inspiracją tego dziwnego czynu był artykół o rybnych frytkach z uklei przeczytanym w WW. Ponoć przysmak we Francji podawany do piwa. Można i tak. Można też będąc zawaodowym rybakiem łowić na Mierzei Wiślanej okonie na trzy i więcej bocznych troków jak to robi jeden rybak z Kątów Ryabckich. Facet łowi w ten sposób okonie i sprzedaje je do Niemiec. Im mniejsze tym lepiej. I jak to nazwiesz? On widocznie walczy właśnie o tę kaszę w misce i takich jak on jest wielu, wszędzie. Pomijam mafie kłusownicze rabujące węgorze, czy inne zelektryzowane bandy z Pomorza, bo to nic innego jak wędkarsko rybacki bandytyzm. I będzie tak do chwili, kiedy poziom społeczeństwa wzrośnie na tyle, że nikt nie weźmie wędki do ręki zanim nie wykupi zezwolenia na jezioro, na którym nigdy nie było kontroli. Z rybami i ich zasobnością będzie źle do chwili kiedy manadat za kłusownictwo, niezależnie od jego skali będzie równy kwocie średniej miesięcznej płacy w Polsce, a wejście na cudzą wodę bez zgody właściciela będzie groziło postrzałem w dupę z grubej soli i utratą mienia. Niestety ale wędka i wizja złowionej ryby na wczasach jest często tak silna, że nikt nie zastanawia się nad tym skąd te ryby wzięły sie w łowisku. Są w Polsce rzeki i jeziora, na których w sposób modelowy lub prawie idealny jest prowadzona gospodarka wędkarska - nie rybacka, a wędkarska właśnie. Są łowiska samowystarczlne z dużymi rybami, które dzięki licencjom utrzymują gospodarza, ochronę i dają satysfakcję z łowienia.
23.07.2009 14:55
Mówiąc szczerze juz mi bokiem wychodzi to przywoływanie Angli jako wzorca. Zanim większość Polaków nabierze cech mentalnych mieszkańców Albionu, to prawdopodobnie Wisła wyschnie a Śniardwy beda tylko małym stawkiem w którym beda pływać karpie coi. Geneza takiego podejścia Anglików do metody no kill leży nie tylko w ich mentalności ale także ma podtekst historyczny. Otóż Ci wspaniali Angole na swych Rolls Royceach paredziesiąt lat temu totalnie zgnoili większość swoich cieków, czyniąc z nich kanały ściekowe do odprowadzania fekali i ścieków produkcyjnych. Gdy się obudzili byli juz z reką w nocniku. A potem trzeba było przez kilkadziesiąt lat z mozołem doprowadzac to wszystko do określonej normalności. To był także jeden z powodów zmiany ich podejścia do tematu przyroda czy natura. Często ma to wydźwięk mocno humorystyczny i bawi większośc Europejczyków, gdy śledzą zachowania dumnych mieszkańców Albionu. Na Kontynencie raczej nie zdarza sie aby połowa wioski czy miasteczka dzwoniła do straży pożarnej bo kotek pana Smitha wlazł na drzewo i nie potrafi z niego zejść. Na Kontynencie raczej nie zdarza sie aby po "udanej" akcji dzielnych strażaków, połowa miasteczka biła brawo a druga połowa świetowała ten "sulces" w pobliskich pubach. Angole zrobili z wędkarstwa dobry biznes. To sprawnie działająca maszynka, przynosząca określone profity. Często niestety dochodzi do dewiacji. Bo czyz nie jest dewiacją nielegalny import olbrzymich karpi z Rumunii, tylko po to aby uatrakcyjnic łowiska i przypinac tym karpiom kolejny znaczek szczęśliwego łowcy okazów. I jeszcze jedna rzecz, nie wiadomo czy nie najważniejsza. Większość wód jest własnościa prywatną. Czyż w interesie właściciela, nastawionego przede wszystkim na zysk, nie jest propagowanie tej metody.
Wędkarstwo jest atawizmem. Wywodzi się z zachowań człowieka, który pozyskiwał jadło, czy to przez połów ryb, czy przez polowanie. Wędkarstwo nastawione na sam fakt wędkowania to dewiacja. Jeszcze trochę a jakaś partia zielonych czy klub Gaya, wytknie nam, że uprawiamy wędkarstwo tylko po to aby znęcać sie nad rybami. Zachowajmy należyte proporcje i zachowajmy rozsądek, nie robiąc przy okazji z samych siebie totalnych dupków.
22.07.2009 22:26
Zgadzam się, że nie zawsze można zastosować zasadę No kill. I nie mam zamiaru rozwijać tego wątku, bo wszyscy powinni zdawać sobie z tego sprawę.
Tomaszu, nie zrozumiałeś o co chodziło z tym usunięciem zdjęć, nie przemówiło do Ciebie to co pisaliśmy. Nam nie chodziło o to, że zjadłeś te ryby bo miały połknięte haki. Tu sprawa toczyła się wokół sposobu prezentacji ryby i tego felernego stwierdzenia końcowego, że była to smaczna samica z ikrą. Nikt Cię stąd nie wygania, ale zrozum tylko, że RO już w założeniu miało być miejscem promowania wód żyjących.
Weźmy taką sytuację: zabrałeś te liny, bo nie nadawały się do wypuszczenia - słusznie; zrobiłeś z zdjęcie przed domem i w pomieszczeniu, po czym zaserwowałeś je na portal - już źle; ostatnim błędem był wspomniany wpis.
A mogłeś zrobić tak: zabrać rybę, wybrać miejsce przed domkiem i zrobić sobie (lub poprosić o zrobienie Ci zdjęcia), tak aby widać było tylko Ciebie i złowioną rybę w twoich dłoniach a w tle niech majaczy niebo np. z koroną drzewa, tak aby nie było budynków, murów itp. Jak to zrobić? Np. osoba cykająca niech przyklęknie i skieruje obiektyw w górę. W ten sposób nie można obwiniać Cię o mięsiarstwo. Ostatnią rzeczą byłoby wstawienie pod zdjęciem opisu, bez wspominania o konsumpcji. Prosta sprawa prawda?
Wiem, że chęć pochwalenia się piękną rybą jest ogromna, ale gdy zrobisz to byle jak, to zawsze poleca na Ciebie gromy. Tylko o to tu chodzi. W chwili wolnego czasu polecam Ci spróbować opanować samowyzwalacz w aparacie. Wiem, nie jesteś fotografikiem, ale żaden z nas tutaj publikujących nie jest! Przejrzyj galerie, naszych portalowych kolegów i koleżanek, podpatrz jak prezentują ryby - polecam. Chyba zgodzisz, się, że pokazanie ryby w pięknym plenerze nad woda, nie ważne czy to rzeka, czy to zwykłe bajoro jest o niebo lepsze niż prezentacja w kuchni, łazience, czy na tle meblościanki, garażu itp. itd.? Popełniłeś błąd, wyciągniesz wnioski. Karp już był ok, łowisko ok, karaś mógłby nie leżeć na glebie. Musisz też popracować nad jakością zdjęć. Znam ten aparat i wiem, że można nim cyknąć jak dobrą lustrzanką.
Co do karpi to jestem przeciwnikiem ich wypuszczania do naszych wód. Straszne badziewie, mam w swoim stawie i próbuję się tego pozbyć. Może do jakichś sztucznych zbiorników, typu wyłączane z eksploatacji żwirownie się nadaje, ale do naturalnych bym go nie wpuścił. Nie jest to autochton i trzeba się z tym pogodzić. Pewnie się teraz naraziłem karpiarzom, ale taka jest prawda. Poza tym dziad jednak potrafi się u nas wytrzeć. Rzadko, lecz potrafi.
Mateusz
23.07.2009 12:59
23.07.2009 15:41
tylko co ma piernik do wiatraka???
nikt nie raczyl mnie wysłuchac....
walili do mnie jak do kłusola!!!
a ten MISTRZ WĘDKI który zeczyl mi smacznego karpia 6 kilowego
przeszedł juz wszystko.
dla mnie to beznadzieja.
ty mi piszesz o fotkach...
przeciez przyjąłem to do wiadomosci i zgodziłem sie z tym ze moje fotki są bardzo miernej jakosci.
atak na mnie skierowany był za MIĘSIARSTWO!!!
masz problemy z czytaniem??
zobacz komentarze pod zjdjęciami.
gdzie jest napisane ze zjadłem karpia ???
dobrze wiedzieć ze RO to nie tylko oszołomstwo.
ciekawe ze krzykacze nie zabrali teraz głosu???
szcytem wszystkiego było stworzenie fikcyjnego konta o nazwie gg , byle mi dokopac!!
to tyle...
pozdrawiam
23.07.2009 21:45
1. tylko bez koleżków proszę.
2. Ma bardzo wiele. Bo wstawiając zdjęcia wystawiłeś je tym samym na krytykę innych. Warto więc mieć świadomość czego unikać. Nawet ryby nie nadające się do wypuszczenia można pokazać w fajny sposób, co starał się Ci podpowiedzieć Tomaszu. Gdy pokazujesz swoje zdjęcia innym, tym samym ukazujesz fragment siebie samego. Z tego powodu warto zadbać o to co i jak się pokazuje. Tyle na temat tego co ma piernik do wiatraka.
3. Ja nie mam problemów z czytaniem. Prześledź uważnie dyskusję jaką wywołał Twój post, a dowiesz się dlaczego tak ostro niektórzy zareagowali na Twoje zdjęcia. Nie wiem dlaczego ktoś stwierdził, że zjadłeś tego karpia, nigdzie tak nie napisałeś i nawet foto było w plenerze.
4. "Krzykacze" jak ich nazywasz na pewno się odezwą. Nikt nie przesiaduje przed komputerem cały czas, bo i nie ma takiej potrzeby.
5. Fikcyjne konto "gg", to nie konto a post napisany przez niezalogowana osobę. Istnieje możliwość napisania takiego postu, ale zawsze musi on przejść weryfikację któregoś z moderatorów, który dopuści, lub nie dopuści go do publikacji. Tutaj ktoś popełnił błąd i pozwolił na publikację. Nie wiem kto, nie ja aprobowałem. Przeszło mi to koło nosa, ale już usunąłem ten wpis.
6. Zauważ, że nie atakuję Cię w moich wypowiedziach, a cały czas odnoszę wrażenie, że Ty mnie jak najbardziej.
Mateusz
23.07.2009 22:41
moj młody kolego....
kto sieje wiatr ten zbiera burze
a mogło byc tak miło gdyby nie te wasze ataczki pożal sie boze na marnym poziomie intelektualnym via PZW ,PZPN i ZBOWID jak wiesz co to za skrót
24.07.2009 08:17
Nikt nie powiedział, że nie może być miło i przyjemnie. Następnym razem po prostu zrobisz lepszą fotkę, pomyślisz o prezentacji i wszystko będzie o niebo lepiej .
Ani razu nie nazwałem Cie mięsiarzem, kłusolem czy jeszcze innym zwyrodnialcem - ja Cię nie atakowałem, bo wojna prowadzi tylko do zniszczeń. Oprócz usunięcia tamtych fotek, to w sumie nic innego Ci nie zrobiłem, dlatego nie rozumiałem Twoich ataków na mnie. Teraz widzę, że chyba rozumiesz o co mi chodziło. Sam przyznasz, że sprawa prosta - wystarczy pomyśleć nad prezentacją. Żaden z nas (przynajmniej tak mi się wydaje), nie jest fanatycznym no kill'owcem - to jest po prostu niezdrowe, ale to już wiemy . Ja też raz, czy dwa razy do roku zabiorę kilka rybek.
Dajmy więc nareszcie spokój tej dyskusji i zajmijmy się lepszymi sprawami, bo do niczego więcej ona nie doprowadzi. Chyba, że pojawi się jakiś radykał i zacznie bajki snuć .
Pozdrawiam
Mateusz
PS:
PZW - Polski Związek Wędkarski - nie przepadam
PZPN - Polski Związek Piłki Nożnej - nie lubię tej gry
ZBOWID - Związek Bojowników o Wolność i Demokrację
23.07.2009 23:13
Nie raz trąbiłem o jakości fotek i o tym, że jak ma się wrzucić byle zdjęcie to lepiej tego nie robić. Ale czy wrzucenie zdjęcia z martwą czy żywą rybą jest powodem do publicznego linczu?
23.07.2009 23:37
Pisaliśmy już o tym wiele razy.
Co innego uwagi, ktόre mogą pomόc, życzliwe i bez agresji, co innego fanatyczny napad i narzucanie innym swojej - w domniemaniu jedynie-słusznej-ideologii.
Nie pierwszy raz taka dyskusja wybucha, i zwykle w sezonie wakacyjnym. To chyba taki nasz „Potwόr z Loch Ness”.
Krytykujmy, wymieniajmy poglądy (bez oczekiwania, że nasze musi być koniecznie na wierzchu), przekonujmy innych, ale rόbmy to kulturalnie, z szacunkiem dla adwersarzy.
Chcemy szacunku dla ryb? I słusznie, szanujmy jednak najpierw ludzi.
Andrzej
p.s.
Obok akurat piękne zdjęcie
http://foto....artner-z-brzana
Znakomity przykład jak prezentować swoje połowy! I nieważne, czy ryba wrόciła do wody, czy nie. Nie o to tu chodzi. Zaprezentowano piękną rybę, a nie kawałek kotleta.
24.07.2009 08:26
Nie można być fanatykiem, nie można narzucać komuś swojej ideologii, nie można nikogo przymusić do zmiany myślenia. Warto jednak myśleć nad tym co się robi, jak słusznie napisał Krzysztof.
Nie dajmy się zwariować. Nie ulegajmy złudzeniu, że no kill da się zastosować zawsze i wszędzie. Lepiej podyskutować i zebrać kilka pomysłów traktujących o tym jak poprawić sytuację. Lincz publiczny jest jak wojna - do niczego dobrego nie prowadzi. Sięganie bezpośrednio po obraźliwe słowa jest wyłącznie przejawem braku kultury.
Mateusz